22 września 2010

Serce mówi do serca

Tytułowe cor ad cor loquitur to słowa beatyfikowanego trzy dni temu w Birmingham kard. Newmana i hasło przewodnie pielgrzymki Benedykta XVI na Wyspy.

Do angielskich serc mówiło nie tylko serce, ale także żelazna logika i rozum. Papież poza naturalnymi w takich przypadkach konwencjonalnymi wypowiedziami pokusił się o wiele ciekawych spostrzeżeń. W ciągu trzech dni pielgrzymki Benedykt XVI przemawiał między innymi do uczniów brytyjskich szkół, duchownych innych wyznań, królowej, żyjących premierów Albionu i całego parlamentu angielskiego. Prawdziwa lekcja mobilności. ;)
Młodzieży papież opowiadał o frajdzie żywej relacji z Bogiem: 

Bóg nie tylko kocha nas tak dogłębnie i intensywnie, że możemy tylko cząstkowo próbować to zrozumieć, ale wzywa nas, abyśmy odpowiedzieli na tę miłość. Wiecie wszyscy, jak to jest, gdy spotykacie kogoś ciekawego i pociągającego i chcecie się stać przyjacielem takiej osoby. Często macie nadzieję, że oni uznają za ciekawych i pociągających was i będą chcieli być waszymi przyjaciółmi. Bóg chce waszej przyjaźni. I gdy pewnego razu nawiążecie przyjaźń z Bogiem, wszystko w waszym życiu zacznie się zmieniać. Gdy poznacie Go lepiej, zauważycie, że chcecie odzwierciedlać coś z Jego nieskończonej dobroci w swoim własnym życiu. Zacznie was pociągać praktykowanie cnót. Zaczniecie dostrzegać chciwość i samolubstwo oraz wszelkie inne grzechy, jakimi one rzeczywiście są, niszczycielskie i niebezpieczne tendencje, powodujące głębokie cierpienia i wyrządzające wielkie szkody i zechcecie sami unikać wpadania w te pułapki. Zaczniecie odczuwać współczucie dla ludzi przeżywających trudności oraz zapragniecie uczynić coś, aby im pomóc. Zechcecie udać się z pomocą ubogim i głodnym, zechcecie pocieszać smutnych, być dobrymi i wielkodusznymi. I pewnego razu sprawy te zaczynają mieć dla was znaczenie a wy wkraczacie na drogę do stania się świętymi.

Na spotkaniu międzyreligijnym mówił o tym, że wiara żyje w symbiozie z nauką i że tylko wiara może wyjaśnić nam "nasze pochodzenie i nasze przeznaczenie":

Wasza obecność i świadectwo w świecie wskazują na fundamentalne znaczenie dla życia człowieka tego duchowego poszukiwania, w jakie jesteśmy zaangażowani. Zgodnie z właściwymi im kompetencjami nauki humanistyczne i przyrodnicze dostarczają nam bezcennego zrozumienia aspektów naszego istnienia i pogłębiają nasze pojmowanie działania fizycznego wszechświata, które może być wykorzystane, aby przynieść wielkie owoce rodzinie ludzkiej. A jednak te dyscypliny nauki nie odpowiadają i nie mogą odpowiedzieć na podstawowe pytanie, ponieważ wszystkie one poruszają się na zupełnie innym poziomie. Nie mogą zaspokoić najgłębszych pragnień ludzkiego serca, nie mogą w pełni wyjaśnić nam naszego pochodzenia i naszego przeznaczenia, dlaczego i po co istniejemy, nie mogą nawet dostarczyć nam wyczerpującej odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”.

Poszukiwanie sacrum nie pomniejsza wartości innych dziedzin ludzkich poszukiwań. Przeciwnie, umieszcza je w kontekście, który wzmaga ich znaczenie jako dróg odpowiedzialnego wypełniania naszego panowania nad stworzeniem. W Biblii czytamy, że po zakończeniu dzieła stworzenia Bóg pobłogosławił naszych pierwszych rodziców i rzekł do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Powierzył nam zadanie badania i wykorzystywania tajemnic przyrody, by służyły wyższemu dobru. Co jest tym wyższym dobrem? W wierze chrześcijańskiej wyraża się ono jako umiłowanie Boga i naszego bliźniego. Tak więc angażujemy się w świat z całego serca i entuzjastycznie, mając jednak zawsze na względzie służbę wyższemu dobru, aby nie zniszczyć piękna stworzenia, wykorzystując je do celów egoistycznych. W ten sposób prawdziwa wiara religijna kieruje nas poza bieżącą użyteczność ku transcendencji. Przypomina nam o możliwości i konieczności nawrócenia moralnego, o obowiązku życia w pokoju z naszym bliźnim, o doniosłości zintegrowanego życia. Właściwie zrozumiane, przynosi ono oświecenie, oczyszcza nasze serca i jest natchnieniem do działań szlachetnych i wielkodusznych, z korzyścią dla całej rodziny ludzkiej.

W Parlamencie Brytyjskim mówił o miejscu religii w procesie politycznym:

Kluczowe pytanie w tej kwestii brzmi: gdzie można znaleźć etyczne podstawy dla wyborów politycznych? Tradycja katolicka utrzymuje, że obiektywne normy rządzące prawym działaniem są dostępne dla rozumu niezależnie od treści Objawienia. Zgodnie z takim rozumieniem rola religii w debacie politycznej polega nie tyle na dostarczaniu tych norm, tak jakby nie mogły być one znane niewierzącym – a tym mniej na proponowaniu konkretnych rozwiązań politycznych, które znajdują się całkowicie poza kompetencjami religii – ale raczej na dopomaganiu w oczyszczeniu i rzucaniu światła na stosowanie rozumu do odkrywania obiektywnych zasad moralnych. Ta „korekcyjna” rola religii względem rozumu nie zawsze jest mile widziana, gdyż, po części ze względu na zniekształcone formy religii, takie jak sekciarstwo i fundamentalizm, może być ona postrzegana jako stwarzająca sama poważne problemy społeczne. Z drugiej strony zakłócenia te powstają wówczas, gdy zbyt małą uwagę przywiązuje się do oczyszczającej i kształtującej roli rozumu w obrębie religii. Jest to proces dwukierunkowy. Jednakże bez korekt jakie daje religia, także rozum może paść ofiarą wypaczeń, tak jak ma to miejsce wówczas, kiedy jest manipulowany przez ideologię lub używany w sposób stronniczy, nie uwzględniający w pełni godności osoby ludzkiej. Takie nadużywanie rozumu zrodziło przede wszystkim handel niewolnikami a także wiele innych przejawów zła społecznego, w szczególności ideologie totalitarne XX wieku. Dlatego właśnie pragnę zasugerować, że świat rozumu i świat wiary – świat racjonalności świeckiej i świat wiary religijnej – potrzebują siebie wzajemnie i nie powinny się obawiać podjęcia głębokiego i stałego dialogu dla dobra naszej cywilizacji.

Religia nie jest problemem, który powinni rozwiązywać prawodawcy, ale żywotnym wkładem w debatę narodową. W tym świetle, nie mogę nie wyrazić mojego zaniepokojenia rosnącą marginalizacją religii, zwłaszcza chrześcijaństwa, które ma miejsce w pewnych kręgach, nawet w państwach, w których duży nacisk kładzie się na tolerancję. Istnieją ludzie, którzy opowiadają się za wyciszeniem głosu religii lub przynajmniej jej usunięciem do sfery czysto prywatnej. Są tacy, którzy twierdzą, że należy odwodzić od publicznych obchodów takich świąt, jak Boże Narodzenie, w wątpliwym przekonaniu, że może to jakoś obrażać wyznawców innych religii czy niewierzących. Są też i tacy, którzy twierdzą – paradoksalnie dążąc do wyeliminowania dyskryminacji – że od chrześcijan zajmujących funkcje publiczne powinno się wymagać niekiedy, aby działali wbrew własnemu sumieniu. Są to niepokojące oznaki niezdolności docenienia prawa wierzących do wolności sumienia i swobody wyznania, ale także uprawnionej roli religii w sferze publicznej.

W londyńskim Hyde Parku nawiązywał do postawy kard. Newmana:

Newman, podobnie jak niezliczone rzesze świętych, którzy poprzedzili go na drodze naśladowania Chrystusa, uczył, że „miłe światło” wiary prowadzi nas do urzeczywistnienia prawdy o nas samych, naszej godności jako dzieci Bożych oraz wspaniałego przeznaczenia, jakie czeka nas w niebie. Pozwalając, by światło wiary zajaśniało w naszych sercach i pozostając w tym świetle przez naszą codzienną jedność z Panem na modlitwie i udziale w życiodajnych sakramentach Kościoła, sami stajemy się światłem dla naszego otoczenia, wypełniamy swą „funkcję prorocką”; często, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, przybliżamy ludzi o krok bliżej do Pana i Jego prawdy. Bez życia modlitwą, bez przemiany wewnętrznej, która zachodzi dzięki łasce sakramentów, nie możemy, mówiąc słowami Newmana, „promieniować Chrystusem”, stajemy się tylko kolejnym „cymbałem brzmiącym” w świecie wypełnionym coraz większym hałasem i zamętem oraz fałszywymi ścieżkami prowadzącymi jedynie do zawodu i złudzeń.

Wiele głosów wskazuje, że papież jest kolejnym, który zatrzymał Anglię, a nawet całe Wyspy Brytyjskie. Oby na dłużej i bardziej skutecznie niż w polskim etosie o Wembley. Po uzdrowieniu politycznym i gospodarczym czas na moralność i ducha!

0 komentarze: