Ostatnia wizyta przy ul. Słonecznej w Białymstoku miała miejsce 4 lata temu - wrześniowe popołudnie, rekordowy trzystuosobowy wyjazd kibiców ŁKS-u Łomża na ligowe derby z Jagiellonią (brzmi to niewiarygodnie, patrząc na to gdzie są teraz oba zespoły, ale jestem optymistą, bo w łomżyńskiej piłce po raz pierwszy od kilku lat idzie ku dobremu). Do przerwy 2:0 dla ŁKS-u po bramkach Bzdęgi i Rybskiego, euforia w naszej klatce, wielka trybuna Pszczółek w ciszy przypatrywała się murawie - bezcenne chwile. Potem ofensywna pogoń Jagi i 2:3, ale z podniesionymi głowami wracaliśmy do Łomży.
Na trybunę główną, do tzw. pikników, razem z Lubą weszliśmy dość późno, już po rozgrzewkach obu zespołów. Szkoda, że remontowana jest największa i najdłuższa trybuna stadionu, bo doping Jagiellonii z pewnością wyglądałby bardziej imponująco, ale i tak najwierniejsi białostoccy kibice nie skąpili gardeł na łuku stadionu, na początku spotkania prezentując odważny pirotechniczny pokaz.
Spotkanie rozpoczęło się opóźnieniem, zaskoczyła mnie obecność w podstawowym składzie Wisły mającego trwałą bessę pod Wawelem Boguskiego. Szybki rzut oka na ławki rezerwowych - żywiołowy, stojący przy dozwolonej linii Probierz i spokojny, wielgachny Maaskant. Zaczęli, jak wiemy, z przytupem. Wisła od początku utrzymywała się przy piłce, wymieniając dużą ilość podań, co szybko zaowocowało składną akcją z prawej strony: Żurawski do Riosa, Rios do Czikosza, Czikosz do Riosa, Rios do Żurawskiego, ten bez zastanowienia pięknie dośrodkował na głowę Brożka i 1:0!
Pomruk niezadowolenia na trybunie głównej, cichy uśmiech i wewnętrzna radość w naszych szeregach. Niestety radość nie trwała długo, gospodarze nie dzieląc włosa na czworo przepuścili szturm na bramkę Pawełka, a mięciutkie dośrodkowanie Laty wykończył Grosicki. I 1:1.
Później przez dłuższy okres czasu nie działo się nic specjalnie godnego uwagi, ale to Wisła prowadziła grę (posiadanie piłki po pół godzinie: 64 do 36), wymieniając dużą liczbę podań, kończonych jednak słabymi bądź niecelnymi strzałami. Wszystko to do 43. minuty, gdy prostopadłą piłkę do "Franka" zagrał Hermes - za byłym napastnikiem "Białej Gwiazdy" podążył Cleber i w polu karnym zachował się jak nieopierzony żółtodziób, a nie najbardziej doświadczony zawodnik Wisły - Frankowski już schodził do prawej strony bramki Pawełka, nie miał łatwej pozycji do strzału, a spóźniony z interwencją Cleber wykosił go równo z trawą. Niestety zasłużona jedenastka, którą pięknym, technicznym uderzeniem na bramkę zamienił sam faulowany - Tomasz Frankowski. Trybuny w przerwie meczu w szampańskim nastroju, a ja siedziałem jak ten Norwid w Paryżu.
Trzymałem kciuki za drugą połowę i dar mobilizacji Maaskanta - Wiślacy dość szybko wyszli na boisko, zagrzewając się wzajemnie do boju i czekając na drużynę gospodarzy. Po wznowieniu gry znów akcje z obu stron, z przewagą gospodarzy - dogodne okazje zmarnowali Lato i Grosicki. W 52. minucie Boguskiego zmienił Małecki, od początku do końca spotkania niemiłosiernie wygwizdywany przez kibiców Jagiellonii (pochodzi z Suwałk, zaprzyjaźnionych z Jagą, gra dla Wisły - chyba o to chodziło). Kilkanaście minut później stanął przed świetną okazją po zgraniu piłki przez Brożka - niestety uderzył wprost w Sandomierskiego. W 74. minucie kolejną świetną piłkę zagrał Hermes, z nieudolnej pułapki ofsajdowej uciekł Grosicki i znalazł się w sytuacji sam na sam jakby miał strzelać karnego w hokeju - nieczystym wślizgiem powstrzymał go Pawełek, za co wyleciał z boiska, "dzięki czemu" debiut w Ekstraklasie zaliczył Filip Kurto. Wydawało się, że karty przy Słonecznej są już porozdawane, jednak Wiślacy pokazali charakter. Niewiele brakowało, by Paweł Brożek minął bramkarza i uderzył do "pustaka" (za bardzo uciekł z piłką na lewą stronę boiska, szkoda), a w doliczonym czasie gry po jego strzale piłka uderzyła w słupek - mnie wprawiając w stan przedzawałowy, kibiców zgromadzonych na stadionie - w dramatyczne "rozwiązanie akcji". Małek odgwizdał koniec.
Zacznę od Jagiellonii. Probierz w ciągu dwóch lat zrobił naprawdę dobrą robotę - połączył młodość (Sandomierski, Kupisz czy Grosicki), solidny zagraniczny zaciąg (Cionek, Skerla czy Hermes) z doświadczeniem (Grzyb, Lato czy Frankowski). Nie boi się także ryzykować, np. szybko dał zadebiutować w pierwszej jedenastce ściągniętemu z trzecioligowych Wigier Makuszewskiemu. Tworzą kolektyw, mają bardzo szybkich i odważnych skrzydłowych, no i chyba najlepszą parę napastników w Polsce: "Grosik" z "Frankiem", zabójcze złączenie młodzieńczej werwy i szybkości ze snajperskim nosem. Napsują krwi każdemu i mogą do końca liczyć się w walce o najwyższe laury: patrząc na postawę w Salonikach nie mamy się chyba co lękać, by wypuścić Pszczoły do europejskich uli.
Z Wisłą trochę jak z reprezentacją Polski po meczu z Australią: mimo porażki 1:2, można z optymizmem patrzeć w przyszłość. Szczególnie w pierwszej połowie gra się kleiła, dużo gry z pierwszej piłki, widać było ducha walki mimo przegrywania i grania w dziesięciu.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze:
Pawełek - pomijając już tę feralną, "czerwoną" interwencję - rózga należy się za piąstkowanie piłki z pierwszej połowy pod nogi napastnika gości, i za chwyt piłki na raty przy dośrodkowaniu Burkhardta z 73. minuty. Na plus wyjście i uprzedzenie "Franka" z pierwszej połowy. Mariuszek to wciąż mina w bramce, dodatkowo groźna przy niezgranej i niepewnej obronie. Milan wracaj! Kurto krzepnij!
Kurto - dwie, trzy pewne interwencje po strzałach Jagiellończyków, nie spalił się psychicznie, niczego nie zepsuł - to będzie dobre przetarcie dla tego dziewiętnastolatka
Czikosz - nie zawiódł, ale też nie zachwycił; silny fizycznie, od czasu do czasu odważnie wchodził w pole karne, ale wciąż chyba zbyt słaby w destrukcji, by mówić, że to poważne wzmocnienie "Białej Gwiazdy"; wielkie brawa za wybicie piłki nożycami z piątki bramkowej po dośrodkowaniu Grosickiego
Bunoza - z meczu na mecz prezentuje się lepiej (ale gorzej niż w spotkaniu z Karabachem wystąpić się raczej nie da), wciąż trochę elektryczny, ale nie popełnił jakichś większych błędów, miał kilka świetnych odważnych wyprzedzeń przy prostopadłych podaniach, raz nawet odważnie przebiegł całe boisko z piłką niczym Lucio, no i wybił piłkę lecącą do pustej bramki: może okrzepnie pod okiem Maaskanta, gra regularnie w młodzieżówce, a być może zadebiutuje w dorosłej kadrze Bośni - wszystko to na pewno z pożytkiem dla Wisły
Cleber - co tu dużo gadać, katastrofalny występ: kiks przy pierwszej bramce, wspomniane zachowanie przy drugiej, spóźniona reakcja przy "czerwonej" sytuacji Grosickiego; zimą klasowe wzmocnienie na pozycji środkowego obrońcy niezbędne (zastanawia mnie, po co tak długa telenowela z transferem Chaveza, jeśli nie gra? mam nadzieję, że to kwestia braku aklimatyzacji, a nie braku umiejętności i zwrotności)
Paljić - z konieczności ustawiony na lewej obronie - zagrał bardzo przyzwoicie, sporo udanych interwencji defensywnych, mądrze wyprowadzał piłkę, zaskakująco rzadko podłączał się do akcji ofensywnych, ale rozumiem, że obawiał się skrzydłowych Jagi; kto wie, może będzie z niego drugi Piszczek? :) w tej rundzie pewnie jeszcze będzie miał okazje pogrania tak blisko bramkarza; warto dodać, że wygląda na dobrą duszę zespołu - pogodny, dużo pokrzykiwał, mobilizował innych zawodników, w przerwie żwawo skoczył po piłkę za linię boczną i pokopał ją z napastnikami i pomocnikami
Wilk - solidny występ, dużo biegał, wyglądał nawet lepiej niż żelazny od wielu lat Sobolewski - kto wie, czy to nie będzie najbardziej pożyteczny i wskazany transfer, już na teraz
Kirm - jak zwykle lekko usypiający sposób biegania i dryblingu, grał z drugiej strony boiska, więc nie do końca mogłem obserwować jego szarże, ale ponoć zostawiał zdrowie na boisku, no i miał dwa prostopadłe podania, z których mogliśmy strzelić wyrównującą bramkę; wciąż niespełniony pod Wawelem, może jeszcze wystrzeli jak Zieńczuk
Sobolewski - ciepło przywitany przez kibiców w Białymstoku wychowanek Jagi nie zagrał dziś wielkich zawodów, mniej efektywny niż zwykle, chyba pierwsze objawy zadyszki w koszulce z gwiazdą na piersi
Rios - grający z charakterystycznie podciągniętymi getrami Argentyńczyk świetnie się zastawia i balansuje ciałem, przez co potrafi błyskawicznie zmienić kierunek prowadzonej piłki, raz w pierwszej połowie świetnie wrócił pod własne pole karne i odebrał piłkę rywalowi, trochę przygasł w drugiej połowie; jedynym mankamentem wydaje się być dynamika, ale jak ktoś trafnie zauważył: gdyby był szybszy, to zapewne grałby w czołowym klubie hiszpańskim, a nie Wiśle; ponoć kwota odstępnego za Riosa wynosi 1,3 mln euro, sezon pokaże czy wart jest tych pieniędzy (o ile z pierwokupu nie skorzysta mający takie prawo Villarreal)
Żurawski - prawa ręka Maaskanta do komunikacji na boisku, nie grzeszy szybkością i zaangażowaniem, ale popisał się świetną asystą przy golu; na najbliższy mecz powinien już być zatwierdzony były zawodnik Ajaxu Nordin Boukhari i to może być rozsądna alternatywa dla coraz mniej magicznego "Magica" - tylko kto wtedy weźmie na swoje barki bierzmo komunikacji? Na lessony i subjecty Wiślacy!
Boguski - łomżyński rodzynek w poważnej piłce wrócił do podstawowego składu i zagrał przyzwoicie, na pewno nie wstydliwie, a to się zdarzało ostatnimi czasy; jeśli odbuduje się fizycznie i mentalnie, być może nawiąże jeszcze choć w części do formy sprzed dwóch sezonów, gdy był jednym z najlepszych zawodników ligi
Małecki - zmarnował dogodną sytuację, nic wielkiego na lewej flance nie pokazał, złapał żółtą kartkę, na plus na pewno minimalnie niecelny strzał z wolnego, stać go na zdecydowanie więcej
Paweł Brożek - piękna bramkowa główka, odegrał piłkę "Małemu" na czystą pozycję, pechowy strzał w doliczonym czasie gry - poza tym niestety niewidoczny i osamotniony w walce z obrońcami Jagi; jest lepiej niż było w poprzednich meczach, nie licząc "treningu" z Szawle, a mam nadzieję, że z czasem będzie klasowo, tak jak Brożek potrafi
Dwa słowa chciałem jeszcze o trenerach. A właściwie dwie zaobserwowane sytuacje, które dużo mogą o nich powiedzieć.
89. minuta meczu, trybuna główna cichutka, z niepokojem wyczekuje na końcowy gwizdek. Probierz spojrzał w trybuny i jak nie zacznie machać rękami, nawołując o doping, krzyczeć coś w stylu: "dawać, dawać". Piknik z miejsca, jak w dominie, się budzi i zaczyna śpiewać. Charakterny gość. :)
Końcowy gwizdek. Wiślacy ze spuszczonymi głowami, piłkarze Jagiellonii fetują sukces, kierują się w stronę trybun. Maaskant wchodzi na murawę, podchodzi do KAŻDEGO napotkanego zawodnika swojego zespołu, poklepuje po plecach, dziękuje za grę. To jest to! To jest klasa, która być może pozwoli zbudować coś na trwałe, mimo przegranych bitew.
2 komentarze:
Ale musisz przyznac ze Jaga buduje swietna druzyne. Idealnie trafione transfery Kupisza i Makuszewskiego + zatrzymanie Grosickiego (szkoda tylko ze Coutinho odszedl) - nie chce nic mowic bo to dopiero 5. kolejka, ale to moze byc druzyna na mistrza - tym bardziej ze juz w poprzednim sezonie grali naprawde dobrze i ladnie - chociaz z reguly glownie u siebie. Teraz od gry poza Bialymstokiem bedzie zalezalo czy BKS moze powalczyc o najwyzsze miejsca
Pełna zgoda - Jaga mi obiektywnie imponuje budowaniem coraz lepszego zespołu małymi kroczkami: dano Probierzowi czas, bo był okres, gdy szło średnio, ale Kulesza i spółka to przetrzymali, i chwała. Faktycznie, szkoda że brak Bruno, bo siła rażenia byłaby jeszcze większa. Kupisz bardzo ciekawy, Grosicki to skarb, szczególnie gdy nie idzie i grane są tylko długie piły na zasadzie "zrób coś", a Frankowski wiadomo - ewenement snajperski. Makuszewski to także ciekawy piłkarz, szczególnie na podmęczonego rywala. Nie wiem, czy drużyna na mistrza, po rundzie będziemy mądrzejsi - ale na europejskie puchary jak najbardziej, i co ważne z szansami tego, by nie kompromitować się w Europie. No i mimo żem Łomżanin muszę to przyznać, że klimat na piłkę w Białymstoku jest świetny. :-) Zgadzam się także z tym, że kluczowe będą mecze wyjazdowe, od dawna bolączka Jagi.
Ciekawą kwestię w wywiadzie powiedział także Probierz: o tym, że rok temu te - 10 punktów ich paraliżowało, martwili się głównie, żeby nie przegrać, a teraz mogą grać na luzie świadomi potencjału ofensywnego.
Prześlij komentarz