25 października 2010

Nagły atak obowiązków (który odparto)

Zapisków jednak nie będzie, a zadecydowały o tym dwie sprawy: proza studiowania powoduje brak czasu na regularne i przemyślane wpisy, a nie chciałem uprawiać tutaj pańszczyzny, a także to, że w sobotę zostałem prezesem bliskiego memu sercu Stowarzyszenia, co skutkuje obowiązkami i jeszcze mniejszą ilością wolnego czasu. Dziękuję wszystkim, którzy czytali tego bloga, bardzo miło spędziłem tutaj ostatni miesiąc wakacji. :) Zapewne będę czasami dzielił się swoimi spostrzeżeniami na Facebooku. Pozdrawiam!


11. grudnia: A jednak wrócą! Nie samym chlebem i obowiązkami człowiek żyje! Zostańcie państwo z nami.

12 października 2010

Mecz graliśmy

Jan Paweł II nigdy nie ukrywał swoich sympatii do krakowskiego klubu przy ul. Kałuży, Cracovii. No cóż, kibicom Wisły pozostaje test z miłowania nieprzyjaciół. ;)) 

Przy okazji pisania tekstu o Marku Citce trafiłem na relację Stanisława Terleckiego z wizyty polskiej reprezentacji piłkarskiej na papieskiej audiencji w Watykanie w 1980 roku, tuż po słynnej „aferze na Okęciu”. Warto!



Kiedy działacze się dowiedzieli, że chcemy pójść do Papieża, dostali piany na ustach. Ale niewiele sobie z tego robiliśmy. Sporządziliśmy pismo, że jesteśmy reprezentacją Polski i marzymy o spotkaniu z Papieżem. Z Watykanu natychmiast nadeszła pozytywna odpowiedź. Nie spaliśmy prawie całą noc. Dyskutowaliśmy, jak się ubrać. Ktoś wpadł na rewelacyjny pomysł, aby założyć reprezentacyjne dresy. Od razu zjawił się przy nas tłum reporterów. Gwardia wszystkich przepuściła, ale zatrzymała esbeka. Skąd oni wiedzieli, kto był kapusiem w ekipie? Wchodzimy do Papieża… Gdy go zobaczyłem, poczułem się, jakbym był jednym z górali, który witał w czasie szwedzkiego potopu wracającego z wygnania króla Kazimierza. Było wśród nas pełno Krakusów: Iwan, Szymanowski, Maculewicz, Skrobowski, no to atmosfera zrobiła się od razu swojska. Trener Kulesza każdego przedstawiał. Ojciec Święty pytał się, gdzie byliśmy chrzczeni, wymieniał nazwiska księży z tych parafii. Genialna pamięć i orientacja. Wszyscy całowali go w pierścień. Oprócz esbeka.

Zyga Kukla, nasz bramkarz, chłop ze wsi, miał nakazane od babci, żeby Papieża w trzewik pocałować, jak kiedyś. Klęka, schyla się, wszyscy zdębieli, Papież się zorientował i mówi: „Synu, nie musisz mnie po nogach całować, ja nie jestem Jezusem Chrystusem”.

Przemawiałem w imieniu drużyny, bo wszyscy się bali. Powiedziałem, że prosimy o błogosławieństwo, bo jesteśmy w ciężkiej sytuacji: „Szukamy pomocy i protekcji u Waszej Świątobliwości…”. A on na to, że tej już niestety będziemy musieli u najwyższej instancji szukać. „A to ten łobuziak Terlecki — zażartował. — Kiedyś stałem na bramce i też miałem takiego lewoskrzydłowego kolegę, łobuz był”. Kiedy przedstawiano Bońka, jego menedżer Johny River powiedział: „Wasza Świątobliwość nawet nie wie, ile on jest wart, ile milionów dolarów za niego chcą dać. Już go chcą za dwa miliony, ale jeszcze chyba dadzą więcej”. Papież pokiwał głową. „Tyle jest naprawdę wart? Aaa… To za taką sumę można by kilku papieży kupić”. Wszyscy w śmiech. A potem usiedliśmy. Papież udzielał rad Młynarczykowi, jak ma się rzucać, i robił to z wielkim znawstwem. Tak się zagadaliśmy, tyle było anegdot, jak na rynku wadowickim. A potem ktoś ze świty mówi, że do tej pory najdłuższą audiencję miał prezydent USA — 45 minut, a my byliśmy prawie półtorej godziny. Papież na to: „Dlaczego? No bo mecz graliśmy — dwie połowy po czterdzieści pięć”.

9 października 2010

Pochwała trzeźwego myślenia

Na ostatniej niedzielnej mszy świętej ponownie trafiłem na ciekawy fragment z Pisma Świętego. Chodzi o list św. Pawła do jednego z najbliższych współpracowników, Tymoteusza.

Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.  

(2 Tm, 6-8, 13-14)

Moc, miłość, trzeźwe myślenie. Czyli nie bycie predestynowaną marionetką w rękach Boga, ale odważne korzystanie z własnych talentów i rozumu jako daru Boga, na chwałę Stwórcy, który nas tymi darami obdzielił, strzegąc Jego cennego depozytu. Nie zakłamanie i udawanie świętego cyborga, ale trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, poszukiwanie prawdy i stanięcie w prawdzie wobec Boga.


Z kolei bojaźń Pańska, która jest jednym z darów Ducha Świętego, ma inne znaczenie niż potocznie rozumiana bojaźń, ta, którą odrzuca tu św. Paweł. Sięgając po Mądrość Syracha możemy się dowiedzieć, że: Bojaźń Pańska to chwała i chluba, wesele i korona radosnego uniesienia. Bojaźń Pańska cieszy serce, daje wesele, radość i długie życie. Temu, kto się boi Pana, będzie dobrze na ostatku, a w dniu swej śmierci będzie błogosławiony. Początkiem mądrości jest bojaźń Pana. (Syr 1, 11-14) 


Śp. Anna Świderkówna dodawała, że owa Bojaźń to głęboki szacunek do Boga, świadomość własnej małości. Takie podejście obnaża pychę i nadmierne poczucie ważności, wszelkie niezdrowe aspiracje. Uwalnia za to ludzką wolność od przypadkowych podmuchów aktualnych trendów i uświadamia obecność Ojca, który kocha swoje dzieci i jak każdego kochającego ojca ranią Go wyrządzane przez nie głupoty.

5 października 2010

Cisza i wrak

Dziś chciałbym podzielić się z Wami dwiema sympatycznymi rzeczami, które wpadły w moje ręce ostatnimi czasy. 

Na pierwszą trafiłem kilka tygodni temu czytając jedną z książek. To słowa francuskiej pisarki Madeleine Delbrel, o ciszy w mieście.

Dlaczego nasza cisza miałaby się karmić śpiewem skowronka w polu pszenicy, nocnym odgłosem owadów lub brzęczeniem pszczół w ulu, a nie na przykład odgłosem kroków na ulicach, paplaniną kobiet na bazarze, krzykami ludzi przy pracy, śmiechem ludzi w parku, muzyką płynącą z barów? Wszystko to są głosy stworzeń, w ładzie lub nieładzie dążących ku swemu przeznaczeniu. To echo domu Boga, znaki tego życia, które zmierza w stronę naszego. Cisza to nie ucieczka, lecz skoncentrowanie się w sobie w grocie Pana Boga. Cisza to nie żmijka, którą może wypłoszyć nawet najmniejszy hałas, to raczej orzeł o silnych skrzydłach, który wznosi się wysoko nad zgiełkiem ziemi, ludzi i wiatru. 

Drugą jest piosenka, którą polecił mi dziś zuch-kolega. Polski niszowy zespół z lat 80., który nagrał kilka kawałków za akademickich czasów. Romantyczna historia, która tak urzeka u klasyków indie rocka z przełomu lat 80. i 90. Wśród kilku piosenek stworzyli prawdziwe cudeńko! "Daleki świat". Już od pierwszych sekund wita nas mocarny hook i cudowna, wirująca melodia! Ileż tu pozytywnej energii i rytmu, śliczny głos Marka Kowalczyka, uzupełniany cichutkim śpiewem niewieścim, lekko przytłumione brzmienie. Urzeka także tekst. "Daleki świat" zespołu Wrak do ściągnięcia na stronie Słupskiego Ośrodka Kultury tu.